Co to jest Preikestolen?
W poprzednim wpisie relacjonowałem nasz wyjazd na nurkowanie w norweskim Farsund.
Wyjeżdżając na południe Norwegii, nie nastawiałem się na żadne inne atrakcje poza poznawaniem podwodnego świata. Lecz któregoś z pierwszych dni pobytu, usłyszałem pytanie od naszego kolegi: Czy ktoś chciałby pojechać do Preikestolen ? W odpowiedzi usłyszał on ode mnie pytanie pełne ignorancji : a co to jest to prajke coś tam … ?
Dowiedziałem się wtedy mniej więcej tego, że to bardzo ładne miejsce, skała z pięknym widokiem, którą warto zobaczyć, skoro jest się tak blisko. Podjedziemy tam autem, przejdziemy się kawałek pieszo i nacieszymy wzrok super pejzażem. Skoro tak, to nie dopytywałem o szczegóły i ochoczo zgłosiłem swój udział w tej wycieczce.
Następnym razem proszę o więcej detali z góry, bez pytania z mojej strony 🙂
Dojazd z Farsund na Preikestolen
Pierwszą niespodzianką była trasa. Okazało się, że Farsund i Preikestolen dzieli odległość ok. 200 km. Na warunki norweskie to niewiele, ale nastawiłem się na krótki wypad. Biorąc pod uwagę góry, tunele, objazdy, promy i spacer, zrobiła się z tego całodniowa wyprawa.
Ilość tuneli wykutych w górach, które skracały całą drogę była imponująca. Tylko na tym odcinku było ich więcej niż w całej Polsce.
W sandałach na Preikestolen
Wyjeżdżając do Norwegii nie nastawiałem się na wędrówki po górach. Szykując się do Preikestolen, liczyłem na krótki spacer z parkingu na tą ładną skałę 🙂 Butów trekkingowych nie miałem ze sobą wcale, ale gdybym wiedział, że czeka nas kilkugodzinna wędrówka po górach, to przynajmniej ubrałbym obuwie sportowe, a nie … sandały 🙂 Długie spodnie pod koniec sierpnia w górach też by nie zaszkodziły… Ale skoro już tam przyjechałem, to co miałem robić? Zostać na parkingu…?
Pod koniec lat 80-tych pojechałem z dwoma kolegami w Góry Izerskie sadzić las. Uśmiechałem się wtedy na widok jednego z nich, który na początku maja zabrał w Sudety tylko sandały. I choć rzekomo dobrze znał góry, nie przewidział, że spadnie tam śnieg. W Norwegii śniegu jeszcze nie było, ale szybko przypomniałem sobie tą historię. Zwłaszcza gdy widziałem ludzi, którzy uśmiechali się na mój widok 🙂 Dopiero przy powrocie na parking przyjrzałem się lepiej tablicy informacyjnej.
Trasa na szczyt
Na początku trasy spotkał mnie znak pocieszenia – ktoś zostawił swoje buty, w tym jeden dobry. Skoro inny człowiek z nich wyskoczył, to chyba da się iść nawet boso 🙂 A może zostawił specjalnie dla mnie choć ten jeden dobry but ? 😉
Dawno nie chodziłem po górach, ale dla kogoś kto spędził w nich wiele miesięcy swego życia, trasa nie stanowiła dużego stopnia trudności. Przypominała mi trochę weekendowe wędrówki po Sudetach. Choć nigdy nie chodziłem po nich w samych sandałach, nawet bez skarpet 😉 Jednak osoby bez doświadczenia i bez dobrej kondycji, muszą nastawić się na małe wyzwanie.
Cudny Preikestolen
Udało nam się dotrzeć na Preikestolen krócej niż w dwie godziny, a na samym szczycie czekała na nas nagroda – cudowne widoki na norweski fiord i na klif schodzący pionowo w dół ponad 600 metrów. Robiłem zdjęcia tylko telefonem, ale i tak oddadzą one lepiej to piękne dzieło natury i okoliczne widoki niż me słowa.
Złe decyzje kosztują
Czasami w takich miejscach jak Preikestolen widzi się osoby stojące lub siedzące bezpośrednio przy krawędzi klifu. Niektórzy nawet decydują się stanąć na rękach i balansować nad przepaścią. Pamiątkowe zdjęcie z takim widokiem z pewnością zrobi wrażenie na niejednym widzu. O tragiczne wypadki w takiej przestrzeni jednak nietrudno, więc my raczej nie zgrywaliśmy bohaterów. Niektórzy z nas podchodzili bliżej krawędzi, inni woleli położyć się na skale przed spojrzeniem w dół.
Miałem jednak okazję zobaczyć na własne oczy jak czasami kończy się taka decyzja u jednego z zupełnie obcych ludzi, który koniecznie chciał mieć swe kilka minut „bohaterstwa”.
Dziwiłem się trochę, że siedzi na krawędzi ambony ( tak jest tłumaczona lokalna nazwa tej skały ) wyjątkowo długo. W końcu zaczął się powoli cofać. Udało mu się to naprawdę sporym wysiłkiem. Resztkami sił odsunął się na siedząco od krawędzi, by w końcu stanąć na roztrzęsionych nogach. Dopiero wtedy okazało się, że jego spodnie są dziwnie mokre… Od dużego ciśnienia tego wyczynu puściły mu „zawory”, czyli pisząc wprost … narobił w gacie. Satysfakcja z zamierzonego sukcesu prysła jak bańka mydlana. Polecam to pod rozwagę jego ewentualnym naśladowcom.
Schodziłem na parking i sąsiadujący z nim zamaskowany budynek informacji turystycznej w sandałach, ale moje doświadczenia nie były najgorsze tego dnia w prajke coś tam …
Co z sandałami ?
Od mojego wyjazdu do Norwegii minęło już 6 lat. Nie miałem więcej okazji chodzić w nich po górach, lecz zabierałem je na wszystkie wyjazdy do ciepłych krajów i na spacery po swojej okolicy latem. Trochę się już zużyły, ale … mam je nadal 🙂 Z takimi towarzyszami podróży trudno się rozstać 🙂
Nie chciałbym tutaj robić reklamy producentowi, ale jeśli wypuści on znowu model Trail Serpent w kolorze pomarańczowym, to z pewnością zamienię te wysłużone na nowe.
Dodaj komentarz