Nareszcie zobaczymy Świnoujście – ta myśl przyświecała nam, gdy podjęliśmy decyzję o odwiedzeniu wysuniętej najdalej na północnym-zachodzie Polski nadmorskiej miejscowości, w której ja byłem ostatnio gdy miałem 4 latka, a moja żona nie była tam jeszcze nigdy. Tym bardziej, że słyszeliśmy, iż mocno się rozwija i jest ponoć bardzo ładne. Fajnie by było też skorzystać z promu, dopóki jeszcze pływa na Świnie.
Świnoujście – letnisko NRD’owskich emerytów
Spodziewałem się, że na miejscu spotkamy mieszkańców sąsiednich Niemiec. W końcu granice są otwarte, a sąsiedztwo naprawdę bliskie. Ale nie spodziewałem się, że będzie to miejscowość, w której niemieccy emeryci (głównie z dawnego NRD) sprawiają wrażenie większości wczasowiczów.
Osobiście w niczym mi oni nie przeszkadzali – byli spokojni, często mili i zasilali lokalne usługi i handel przywiezioną walutą. Choć chyba za bardzo nie szaleli, a przynajmniej ja nie zauważyłem, że namiętnie robią u nas zakupy. No, może tylko papierosy były przez nich kupowane całymi „sztangami”. Nawet na zabiegi do SPA przychodzili z drukami, które wyglądały na skierowanie lekarskie.
Niemieccy turyści byli wszędzie, a pracownik obsługujący w Świnoujściu turystów, który nie zna języka niemieckiego, będzie miał duże i częste trudności w komunikacji. Angielski na niewiele się tam zda.
Dla mnie była to okazja do lekkiego odświeżenia tego języka, który coraz bardziej zanika w mej pamięci. Przynajmniej 2-3 razy dziennie musiałem przypomnieć sobie podstawowe wyrazy i zwroty. Uciąłem sobie nawet kilka krótkich pogaduszek ze starszymi ludźmi, którzy nie byli przesadnie otwarci, ale potrafili opowiedzieć jak np. 50 lat temu uczyli się języka rosyjskiego i francuskiego z szkole, ale nic już z tego nie pamiętają. Albo, że mama jednej starszej pani urodziła się w Miliczu ( Militsch ).
Odniosłem jednak wrażenie, że trochę obawiają się wylewności. Nie wiem czy to jeszcze powściągliwość rodem z czasów wschodnio-niemieckiego zastraszenia, czy obawa przed reakcją Polaków? A może tylko zwykła niepewność dotycząca zakresu akceptowalnych tematów i otwartości Polaków na dyskusję i ich punkt widzenia?
Emeryci, rodziny i długo, długo nic
Drugą większą grupą turystów poza niemieckimi (ale również polskimi) emerytami stanowiły rodziny z dziećmi. Głównie polskie, ale zdarzały się też zza zachodniej granicy.
Młodzi ludzie w przedziale wiekowym 15-30 lat to prawdziwe wyjątki. Oprócz grupki kitesurferów ci młodzi, których spotkaliśmy albo pracowali podczas wakacji, albo byli uczestnikami odbywającego się właśnie Festiwalu FAMA. Odrobinę więcej młodych zjechało ich jedynie na weekend. Swoją drogą to chyba już nie najlepsze miejsce na Famę (Festiwal Artystyczny Młodzieży Akademickiej) …
Mogę się mylić, ale ci, którzy kierują swoją ofertę do młodszej grupy docelowej, chyba nie robią tam zbyt dobrych interesów. Za to dancingi i wieczorki dla emerytów, można było spotkać w różnych lokalach. Nie jesteśmy już młodzieżą, ale trochę czułem się dziwnie w takim towarzystwie, wiekowo zbliżonym do moich rodziców 😉
Atrakcje Świnoujścia
Do niewątpliwych atrakcji Świnoujścia należy zaliczyć plażę 🙂 Długą, szeroką i piaszczystą.
Równolegle do plaży ciągnie się szeroka Promenada, a przy niej niej wiele knajpek, zakrętasów i frykasów, sklepików i innych wakacyjnych atrakcji. Np. Oceanarium, Kino 360 stopni, czy Dom stojący do góry nogami.
O ile jednak w Szymbarku o tej porze roku należało spodziewać się tłumów, o tyle w Świnoujściu atrakcja ta świeciła pustkami. Chyba jednak nie trafiała w oczekiwania emerytów 😉 Przynajmniej mogłem swobodnie pochodzić w tym (o)błędnym miejscu.
Na plaży, w pobliżu falochronu spotkać można małe grupki Kitesurferów, a na końcu krótszej strony falochronu stoi Wiatrak – będący jednym z symboli tego miasta.
Nie brakuje też lokalnych ośrodków SPA, choć o wolny termin dla przybysza z ulicy nie jest łatwo.
Ale przy tej okazji oprócz dotychczas najbardziej ulubionego dla mnie masażu tajskiego, dołączył też intensywny masaż kijami bambusowymi. Zwłaszcza łydki porządnie cierpiały, ale pojawiające się wcześniej napięcie mięśni minęło bardzo szybko.
Podziękowania dla miłej ekipy z Hotelu Trzy Wyspy. Także za znalezienie dla nas terminu w napiętym harmonogramie.
Na plaży w Świnoujściu można też było trafić na „palmę” i przez chwilkę poczuć się jak na południu Europy 😉
Inwestycje w apartamenty
Trzeba przyznać, że w Świnoujściu widać inwestycje. W niedalekiej odległości od morza powstały i nadal powstają duże ilości nowoczesnych budynków. Wręcz cały osiedla. A nad samym morzem, w bezpośrednim sąsiedztwie wydm, po obu stronach działającego już Hotelu Radisson, trwa jedna wielka budowa.
Spacer do Ahlbeck
Dzień po masażu zrobiliśmy sobie kilkunastokilometrowy spacer ( w dwie strony ) do pierwszej nadmorskiej miejscowości po stronie niemieckiej, do Ahlbeck. Od 2005 roku jest to właściwie dzielnica Heringsdorf.
Granica polsko-niemiecka nigdy w historii nie była tak przyjazna turystom jak obecnie. Ledwie jest zauważalna przez pieszych i rowerzystów.
Pierwsze, zresztą bardzo dobre wrażenie zrobiły na nas po stronie niemieckiej bardzo ładne wille. Samo Ahlbeck różniło się od Świnoujścia przede wszystkim tym, że było mniej rozbudowane, a przy samej plaży było miejsce niemal wyłącznie dla pieszych.
W tamtejszej knajpce, nieopodal molo nie miałem jednak okazji wykazać się ani odrobiną niemieckiego. Uśmiechnięta kelnerka, która do nas podeszła od razu przywitała się po polsku. Była z Międzyzdrojów 🙂
Nie wiem, czy w Polsce można gdzieś spotkać automaty do poboru opłaty klimatycznej, ale przyznam, że był one dla mnie małym zaskoczeniem. Płacić dobrowolnie 3 Euro na osobę za to, że się spaceruje po świeżym powietrzu? 🙂 Trzeba jednak przyznać, że tablica informująca o korzyściach płynących z pobierania tej opłaty była już bardziej przekonująca, a chętnych do płacenia nie brakowało. Choć raczej byli to miejscowi, a nie goście zza wschodniej granicy 😉
Jest tam też nieduże molo (większe jest po sąsiedzku w centrum Heringsdorf), ale co ciekawe dopiero z tego miejsca dostrzegłem Gazoport w Świnoujściu. Z polskiej plaży jest w zasadzie w ogóle niewidoczny, poza fragmentem falochronu.
Jeszcze jedno rzuciło mi się w oczy na mapie. Dwa zielone tereny – jeden po stronie niemieckiej, a drugi po polskiej. Okazało się, że u nas są to ogródki działkowe, zaś w Ahlbeck pole golfowe 😉
Podsumowanie wizyty w Świnoujściu
Niecały tydzień nad polskim morzem, wśród emerytów trudno uznać za wymarzoną formę odpoczynku ;), ale muszę przyznać, że nie brakowało nam przynajmniej spacerów, na które się nastawiliśmy. Łącznie zrobiliśmy pieszo kilkadziesiąt km, w tym w znacznej części po plaży.
Na leżakach leżeliśmy łącznie kilka kwadransów i to głównie w długim ubraniu. Bywały cieplejsze chwile, ale nawet sprzedawca lodów wolał chodzić w kurtce. Tak czasami bywa nad Bałtykiem. Trzeba trafić.
Świnoujście to ciekawe miejsce, w szczególności na dłuższe spacery. Ale także dla socjologów badających zwyczaje dawnego NRD – jest tam mnóstwo osób, które mogą opowiedzieć jak tam było naprawdę? 😉
My w najbliższym czasie niestety nie planujemy tam wracać. Kto wie, może kiedyś, na emeryturze, gdy przeprawa promem przez Świnę, będzie już tylko wspomnieniem. Na razie chcemy skupić się na realizacji innych planów…
Jeszcze kilka zdjęć
Władze miasta proszą turystów, by nie dokarmiać dzików, choć my je zauważyliśmy tylko na skraju lasu, w pobliżu portu. Przy wydmach drogę przebiegł nam jedynie lis.
Willa Alexandra w Świnoujściu, przy ul. Kasprowicza 10 – miejsce naszego noclegu. Blisko plaży, miło, z bezpłatnym miejscem parkingowym, niezłymi śniadaniami. Tylko polecam zamówić inny pokój niż nr 2. Zwłaszcza osobom, które lubią dużą powierzchnię łóżka 😉
Do Szwecji na lewo 😉
Kawiarnia w byłej kościelnej wieży, czyli Cafe Wieża
Jedna z ładniejszych ulic Świnoujścia – Słowackiego, zwana przeze mnie woonerf. Choć na tym zdjęciu kiepsko ją widać.
Mina morska, przed kościołem garnizonowym w Świnoujściu. Czyżby to jakaś sugestia, że ktoś to kogoś wpuszcza na minę? 🙂
Sierpniowe wakacje na polskiej plaży – na cebulkę – warto zabrać przynajmniej jedną kurtkę 😉
Ławeczka z widokiem na morze… zasłonięta wydmową roślinnością.
Dzieło, które nazwałem chińskim motylem.
Radisson – szklana podłoga w knajpce na ostatnim piętrze.
Morskie opowieści ptaków
Nasz ostatni zachód słońca w Świnoujściu? No, przynajmniej do emerytury 😉
P.S.
Opisałem powyżej swoje subiektywne odczucia po wizycie w Świnoujściu. Nie korzystałem z danych statystycznych, które być może potrafią przedstawić w innym świetle ten kurort.
W drodze powrotnej wstąpiliśmy do Szczecina. Ale nie opisuję tej wizyty, bo w tak krótkim czasie nie potrafiliśmy odnaleźć pełni uroku tego miasta. Może następnym razem nasi znajomi, którzy tam mieszkają, oprowadzą nas po nim i wtedy opiszę je z pełniejszej perspektywy.
Oddzielnie opisałem knajpki w Świnoujściu i w Szczecinie.
Dodaj komentarz