Nurkowanie w Egipcie jest dla wielu Polaków najczęstszym doświadczeniem nurkowym. Relacja ceny do jakości i szybki przelot do egipskich miejscowości sprawia, że jest to najchętniej wybierana lokalizacja przez nurków z Polski.
Nurkowanie w Egipcie
W Egipcie byłem dotąd tylko siedem razy. I nie ma w tym żadnej udawanej skromności. Poznałem osoby nurkujące, które były tam ponad 20-30 razy. I wcale nie piszę o instruktorach, wyjeżdżających tam jako opiekuni grup nurkowych, tylko o nurkach rekreacyjnych. Bo wśród instruktorów nie brakuje prawdopodobnie takich, którzy byli tam już ponad 100 razy.
Czym przyciąga nurkowy Egipt ?
Nurkowy Egipt to połączenie stosunkowo niskich cen i świetnych podwodnych miejsc.
Nie licząc jakichś wyjątkowych okazji cenowych, do Egiptu można wybrać się już za ok. 2-2,5 tys. zł. Do tego trzeba najczęściej doliczyć ok. 200 Euro za 5-dniowy pakiet nurkowy (łącznie 10-11 nurkowań), zawierający transport, łódź lub nurkowania z brzegu, opiekuna nurkowego, butle z powietrzem, balast, itp.
Trochę drożej kosztuje jedynie safari nurkowe, gdzie wszystkie dni spędza się na łodzi. Najczęściej cena takiego safari mieści się w granicach 4-5 tys. zł. Wtedy są jednak 3-4 nurkowania każdego dnia, czyli łącznie 15-20.
Niska cena, wspaniała widoczność, bogactwo podwodnego świata, ciepła woda, dobre połączenia lotnicze, bogata infrastruktura turystyki nurkowej i niemal całoroczna możliwość poznawania podwodnych atrakcji sprawiają, że ludzie chętnie tam wracają.
Moje pierwsze podwodne doświadczenia
Moje pierwsze nurkowanie we wodach otwartych miało miejsce w 2006 roku w wielkopolskim Giewartowie. Było to doświadczenie, które mało co nie skończyło się rezygnacją z nurkowania. Kiepskie opanowanie pływalności na tym etapie to jedno. Widoczność w polskim jeziorze sięgająca kilku metrów, też nie zachwycała. Choć nie była zła.
Temperatura wody wynosząca ok. 20 stopni C na powierzchni wydawała się wystarczająca. Ale termoklima, która pojawiała się na głębokości ok. 7 metrów, obniżała temperaturę wody do ok. 6-8 stopni. Będąc w mokrym skafandrze nurkowym, nie potrafiłem skupić się na elementach szkolenia, bo myślałem tylko o tym, aby jak najszybciej wyjść z wody.
Nurkowanie w Egipcie – Hurghada

W Hurghadzie pierwszy raz w życiu zanurkowałem w ciepłych wodach. Chociażby dlatego będę ją zawsze miło wspominać. Hurghada uratowała mój podwodny zapał. Tam mogłem dokończyć szkolenie praktyczne i poznać zupełnie inny świat. Krainę wspaniałej widoczności (depth is the limit), ciepłej wody i bogatego życia podwodnego.
To było naprawdę fantastyczne przeżycie, w niesamowitym podwodnym otoczeniu. Wystarczyło jeszcze uspokoić oddech i udoskonalić pływalność, by w pełni korzystać z magii tego odmiennego świata.
Hurghada reaktywacja
Do Hurghady wróciłem po kilku latach nieco przypadkowo, gdy w 2010 roku upadło biuro podróży Selectours i szybko zdecydowaliśmy się na zastępczą ofertę. Wtedy już potrafiłem spojrzeć na tutejsze rafy bardziej krytycznym okiem, widząc niemałe zniszczenia, jakie masowa turystyka nurkowa niektórym z nich wyrządziła. Niemniej nie żałuję. Nadal jest to fajna lokalizacja dla osób rozpoczynających swoją przygodę z nurkowaniem i z Egiptem. Miejscowość ta nie jest aż tak bardzo „rozrywkowa” jak ponoć Sharm El Sheikh, ale osoby, które nastawiają się na połączenie nurkowania z różnymi formami rozrywki, znajdą tam również coś dla siebie. W mojej pamięci Hurghada już na zawsze odcisnęła pozytywne skojarzenia.
Nurkowanie w Egipcie – Safaga
Safaga leży kilkadziesiąt km na południe od Hurghady. Nazwę tą czyta się ponoć Safadża, choć nigdy nie słyszałem, aby ktoś z Polaków tak ją wymawiał. To nieduża miejscowość, a co za tym idzie są tam mniej zniszczone rafy. Najbardziej popularnym miejscem nurkowych w tym rejonie jest leżący na południe od Safagi, wrak Salem Express. Mroczne miejsce, w którym mogło zginąć nawet 1600 pielgrzymów powracających z Mekki. Do dzisiaj można tam spotkać dziecięce przedmioty…
Zabawa z delfinami
Podczas tego wyjazdu miało miejsce jedno z moich najfajniejszych nurkowań. Dorosłe delfiny towarzyszyły nam pod wodą przez kilkanaście minut. Przepływały między nurkami tam i z powrotem, bawiąc się z nami i sprawiając wszystkim wielką frajdę. Ludzie tak dali się ponieść tej zabawie, że gdyby delfiny same w porę nie odpłynęły, to prawdopodobnie skończyłoby się nam powietrze w butlach. Gdy już weszliśmy na łódź, delfiny żegnały nas wraz z małym delfinkiem, płynąc wzdłuż naszej łodzi dosyć długo.
Będąc w Safadze (Safadży?) trafiliśmy też na okres polskich wyborów parlamentarnych 2007 roku. Zdecydowaliśmy się więc stworzyć samozwańczą, podwodną komisję wyborczą i spełnić swój obywatelski obowiązek pod wodą 😉

Jeden dzień przeznaczyliśmy wtedy na wyjazd do Marsa Alam, leżący 230 km na południe od Safagi. Nie spotkaliśmy co prawda oczekiwanego Diugonia, ale pozostało mi z tego wyjazdu jedno z moich ulubionych zdjęć z żółwiem i remorami ( podnawkami ). Napotkaliśmy też stadko niedużych rekinów, z którymi trudno zrobić sobie zdjęcie, bo uciekają, gdy się do nich podpływa. Wróciłem w to miejsce po kilku latach.

Widok tonącego statku
Podczas wyjazdu do Safagi miałem okazję przeżyć coś niezwykle rzadkiego.
Pierwszy incydent to łódź nurkowa (nie nasza), która uszkodziła rafę. Nie wiem jak to się skończyło dla kapitana statku, ale kary za uszkodzenie rafy potrafią być tak wysokie, że kapitan miał prawdziwe powody do niepokoju.
Ale to wcale nie był koniec wrażeń. Wracając z morza do portu na naszych oczach poszedł na dno kilkudziesięciometrowy statek ! Gdy płynęliśmy w jego stronę, zakończył swój żywot, znikając całkowicie pod wodą, gdzie dołączył do rodziny tamtejszych wraków. To był naprawdę rzadki widok.
Chcieliśmy zorganizować nawet amatorską akcję ratunkową, ale nasi egipscy gospodarze wytłumaczyli nam, że statek był pusty i został celowo zatopiony. Stał tam już dłużej i nie było już szans na odratowanie go. Jednocześnie bardzo nas prosili, aby nie robić zdjęć tego niesamowitego zjawiska. W tle była baza wojskowa i obawiali się, że ktoś może ich posądzić o robienie zdjęć obiektom wojskowym, przez co mogli mieć nieprzyjemności. Z powodu bliskości tej bazy wrak ten nie jest ponoć udostępniony do nurkowania rekreacyjnego.
Nurkowanie w Egipcie – Marsa Alam
Marsa Alam lub Marsa El Alam to w zasadzie ciąg hoteli wzdłuż brzegu Morza Czerwonego. Druga wizyta w poszukiwaniu Diugonia Przybrzeżnego (mylonego czasami z krową morską) ponownie nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Ale okoliczne rafy znalazły nasze uznanie, jako mniej odwiedzane i pełne bogatego, podwodnego życia. Znowu spotkaliśmy sporo dużych żółwi na podwodnych łączkach.
Nieudany wyjazd do Luksoru
Każdy z moich siedmiu wyjazdów do Egiptu miał typowo nurkowy charakter. Potrzeba aktywnego wypoczynku spowodowała, że nie nastawiałem się na zwiedzanie żadnych zabytków starożytnego Egiptu. Widziałem jedynie piramidy z okien samolotu. Podczas tego wyjazdu, postanowiłem skorzystać z tzw. wycieczki fakultatywnej i zobaczyć Luksor. Tym bardziej, że jak na warunki egipskie leżał stosunkowo blisko, bo nieco ponad 300 km w jedną stronę.
Niestety nie było mi to dane, gdyż tego dnia, pierwszy i jak dotąd jedyny raz, dopadło mnie jednodniowe zatrucie pokarmowe. W dodatku dzień, w którym zrezygnowałem z nurkowania ( i z Luksoru), okazał się najciekawszym podczas tego wojażu. Ominęło mnie pływanie z rekinami i z delfinami, których w inne dni podczas tej eskapady nie widzieliśmy. Może to znak, aby zostawić zwiedzanie na lata późniejsze ?
Nurkowanie w Egipcie – Dahab
Dahab i leżący na północ od niego Blue Hole, to miejsca kultowe dla nurków. To dotąd jedyne moje nurkowanie w Zatoce Akaba, oddzielającej Półwysep Synaj od Arabii Saudyjskiej i Jordanii.

Miejsce to przyciąga wiele osób z całego świata głównie ze względu na świetne warunki do nurkowania głębokiego. To właśnie niedaleko Dahab bili rekordy Guinnessa w najgłębszym nurkowaniu na obiegu otwartym Nuno Gomes z RPA w 2005 roku (318.25m) i Egipcjanin Ahmed Gabr w 2014 roku (332.35m). Niestety również tam wiele osób zginęło, próbując schodzić na większe głębokości.

My takich zamiarów nie mieliśmy, ale muszę przyznać, że ściana z tablicami upamiętniającymi tych, którzy z tych wód już nigdy nie wypłynęli o własnych siłach, pozostaje w pamięci. A wśród nich szczególnie utkwiła mi jedna, z napisem: Don’t let fear stand in the way of your dreams. Nie pozwól strachowi stanąć na drodze swych marzeń.
Trudno tam spotkać duże ryby (zobaczyliśmy tylko samotną barakudę). Trzeba jednak przyznać, że wielki błękit ma tam wyjątkowy magnetyzm. Aż się chce zawisnąć w toni i podziwiać morską głębię w tej pięknej ciszy.

Safari w Egipcie
Do tej pory miałem okazję dwukrotnie uczestniczyć w safari nurkowym w egipskich wodach.
Safari nurkowe charakteryzuje się tym, że prosto z lotniska jedzie się do portu i cały tydzień spędza się tylko na morzu. Niekiedy jedynie na ostatnią noc trafia się do hotelowego pokoju, jeżeli jest zbyt dużo czasu do wylotu. Ja jednak coś do safari nie mam szczęścia 😉 Moje dotychczasowe doświadczenia pokazują, że powinienem chyba sypiać w hotelu 😉
Brother Islands

Na moje pierwsze safari nurkowe wyjechałem do Egiptu bez naszej leszczyńskiej ekipy. Rozpocząłem je od … spuchniętego oka. Choć nie od razu wyglądało tak jak na poniższym zdjęciu. Poranne śniadanie w Polsce było jedynym moim posiłkiem tego dnia. Po przylocie do Egiptu i przybyciu do portu, postanowiliśmy nieco zintegrować się z grupą na górnym pokładzie łodzi.
Długie rozmowy i odrobina alkoholu sprawiły, że przegapiliśmy kolację. Do tego organizm nieprzyzwyczajony jeszcze do kołysania fal i przy schodzeniu po schodach, poślizgnąłem się, uderzając twarzą w poręcz. Niestety przy pierwszym testowym zejściu pod wodę następnego dnia ( tzw. check dive ) nie wyrównywałem wystarczająco ciśnienia w masce. Efekt zobaczyłem od razu gdy wyszedłem z morza (fot. poniżej).

Zdecydowałem się nie ryzykować i odpuściłem kilka następnych nurków, czyli dwa z pięciu dni nurkowych, robiąc sobie w tym czasie okłady z bufetowego lodu. Pocieszano mnie jednak, że nurkowania przy Big Brother były ciekawsze niż przy Little Brother, które odpuściłem. Przy takiej rafie jak widać na zdjęciu poniżej, można wykonać kilkanaście różnych nurkowań. Najczęściej „wyrzucano” nas z pontonów w rozmaitych miejscach wokół rafy.

Jak zapamiętałem Brothersy ? A właściwie większego z braci?
Bardzo ciekawe nurkowania prądowe, na których można zobaczyć fajne rafy, wraki, większe ryby, w tym tuńczyki, napoleony, barakudy, duże manty ray i rekiny. Ze względu na dosyć silne prądy, które przy tych wyspach występują, nie ma tam nurkowań nocnych. Dla mnie była to też pierwsza możliwość nurkowań na innej mieszance oddechowej niż powietrze, czyli na nitroksie.
Co jeszcze zapadło mi w pamięć? Nieodpowiedzialność dwóch nurków, którzy po kilku drinkach potrafili zejść pod wodę i to do wnętrza wraku, na głębokość 60 metrów. Zapamiętałem też Polkę, która nie była w stanie dopłynąć kilku metrów pod silny prąd od łodzi do rafy. Poddała się prądowi. Dopompowała jacket krzycząc z przerażeniem: Help! Help! Help! Obsługa łodzi przechwyciła ją prawie 100 metrów dalej, zodiakiem ( tak nazywa się tam pontony motorowe).

Safari St John’s – Zwrotnik Raka
Drugie moje Safari w Egipcie też nie było w pełni udane. Nurkowanie zakończyłem trzeciego dnia, po nocnym nurku. Miałem tak zawalone gardło i zatoki, że nie byłem w stanie wyrównać pod wodą ciśnienia. Jest to równie nieprzyjemne, co niebezpieczne. Będąc w strefie zwrotnikowej lubię zasypiać bezpośrednio pod cudownie rozgwieżdżonym niebem, na górnym pokładzie łodzi, zamiast w koi. Tym razem nie zabezpieczyłem się odpowiednio przed nocnym chłodem wietrznego morza.
Na szczęście straciłem tylko jedno ciekawe zejście pod wodę, choć akurat z rekinem. Dwa pozostałe były przeciętne, a ostatnie, powrotne miejsca poznałem już wcześniej, czyli Panorama Reef i Salem Express.
St. Johns i Zwrotnik Raka to trasa położona na południu Egiptu. Szukając ich na mapie, najczęściej odnajdujemy Zagbargad.

Na tej trasie jest tak wiele pięknych miejsc podwodnych, że można odnieść wrażenie, że jest ich … za dużo jak na jedną wyprawę. Z tego wyjazdu najbardziej zapadło mi w pamięć nocne polowanie muren przy jednej z raf. Za dnia spotykamy je schowane w różnych norach i szczelinach rafowych, odstraszające swoimi zębami tych, którzy zbliżają się do nich zbyt blisko. Wieczorem wypływały masowo z nor, szukając pożywienia. Trzeba przyznać, że widok kilkunastu muren olbrzymich, sięgających ok. 2-3 metrów długości, żerujących po skałach rafy niczym wielkie, grube węgorze, zapada w pamięć..
Było też wyjątkowo dużo uroczych podwodnych wąwozów, przesmyków i innych wspaniałych okazji do podziwiania, podwodnego, egipskiego morza. Przy niektórych rafach można było spędzić kilka dni, napawając się ich urodą. Nam pozostało ich „zaliczanie” i płynięcie dalej. W takich miejscach można by pozostać dłużej, skupiając się na wykonywaniu podwodnych fotografii. Tyle, że ja pod wodą nie fotografuję …
Maybe shark
Przed każdym zejściem pod wodę mamy krótki briefing, czyli odprawę, na której dowiadujemy się od naszego egipskiego przewodnika, gdzie mamy kierować się pod wodą i czego tam się możemy spodziewać. Najbardziej ludzi interesuje zazwyczaj ewentualna siła i kierunek prądu oraz podwodne atrakcje, w tym zwierzęta. Ponieważ te mniejsze i średnie stworzenia ( choć kolorowe i ładne) są niemal wszędzie te same, najbardziej cieszą nas potencjalne duże okazy, czyli delfiny, manty, napoleony, barakudy i rekiny. Divemaster o tym wie i nawet jeśli szanse na to są niewielkie, to daje nam nadzieję mówiąc, że może spotkamy rekina, czyli że będzie „maybe shark”.
Nie zawsze jest, albo raczej najczęściej go nie ma. Maybe shark zaczyna być więc coraz częściej egipską legendą, niczym himalajski Yeti 🙂 Niektórzy tylko o nich słyszą, choć na szczęście wielu je jeszcze spotyka.
Nurkowanie w Egipcie – porównanie z Sudanem i Arabią Saudyjską
Wspominałem, że nurkowanie w Egipcie to koszt ok. 3-5 tys. zł na jeden wyjazd. Dla porównania można podać, że nurkowanie w sąsiednim Sudanie wiąże się zazwyczaj z wydatkiem w granicach 9-11 tys. zł. Z kolei leżąca po drugiej stronie Morza Czerwonego, Arabia Saudyjska, to spory dyskomfort dla wielu osób z Polski.
I nie chodzi tylko o problemy z wizami, ale o brak akceptacji odmiennych różnic kulturowych i obyczajowych. Dla wielu Europejczyków ryzyko poważnych kar za wypicie choćby niewielkiej ilości alkoholu podczas wakacji lub konieczność szczelnego okrywania ciała kobiet, to zasady, które zazwyczaj kolidują z pojęciem udanego, letniego wypoczynku.

Innym problemem jest bardzo skromna ilość łodzi nurkowych u sąsiadów. Słyszałem, że Egipt posiada łącznie ponad 300 łodzi przystosowanych specjalnie do celów nurkowych. Arabia Saudyjska rzekomo podwoiła niedawno swój stan posiadania takich łodzi z … dwóch do czterech 🙂 Nurkują tam głównie obcokrajowcy, pracujący w tym kraju.
Jednym z największych plusów sąsiednich krajów Egiptu jest mała ilość turystów. Oznacza to, że rafy są niemal dziewicze, nieskażone ludzką obecnością. A więc wyglądają prawdopodobnie mniej więcej tak jak w Egipcie wyglądały kilkadziesiąt lat temu, gdy turystyka nurkowa dopiero raczkowała.
W niektórych akwenach Egiptu spotyka się nawet kilkanaście łodzi zacumowanych wokół jednej rafy. Z każdej z nich trafia pod wodę najczęściej kilkanaście osób. Zdarza się więc niekiedy, że przy najbardziej zatłoczonych rafach potrafi nurkować jednocześnie 100-150 osób ! Trzeba wtedy uważać, by nie zgubić swojej grupy i łodzi. Należy umieć rozpoznać swoją łódź pod wodą i z jej poziomu, aby nie trafić na inną.
W Sudanie lub w Arabii Saudyjskiej, takie „podwodne Krupówki” są czymś niespotykanym. Sąsiedzi Egiptu mają więc swoje zalety, ale jak dotąd korzystają z nich nieliczni Polacy.
Jeszcze tam wrócę
Egipt jeszcze mi się nie znudził. Na świecie jest wiele pięknych nurkowisk, których jeszcze nie poznałem, ale do Egiptu z przyjemnością wrócę ponownie. Może na samo południe lub do Sharm El Sheikh, rekreacyjnie, bo jeszcze tam nie byłem, nie licząc lotniska przy wyjeździe do Dahab.

Prawdopodobny kierunek to także safari zwane Wraki północy. Zwłaszcza, że nie miałem dotąd okazji nurkować przy najbardziej znanym wraku Morza Czerwonego – SS Thistlegorm. Ze względu na trudne warunki tam panujące, jest on polecany tylko doświadczonym nurkom. Daleko mi do tego, aby po niecałych 150 nurkowaniach nazywać siebie osobą bardzo doświadczoną, ale wierzę, że po odpowiednim przygotowaniu kondycyjnym dam radę 🙂
Dodaj komentarz