Są osoby, których potrzeby poznawania świata są mocno ograniczone. W tym wpisie podaję przykład z życia, który pokazuje, że wg niektórych nie warto podróżować, bo … wszędzie jest tak samo.
Moja mama pracując w dużej wiejskiej szkole podstawowej w Pawłowicach, próbowała zainteresować ciekawymi miejscami swych uczniów, organizując im wycieczki szkolne do najbardziej znanych atrakcji turystycznych Polski. Przy okazji tych wycieczek zabierała ze sobą swoje dzieci, aby jeszcze dokładniej pokazać nam piękno naszego kraju. Dzięki temu już w szkole podstawowej miałem okazję poznać wiele polskich destynacji i zaszczepić w sobie bakcyla wyjazdów.
Mama nie miała zazwyczaj większych problemów z przekonaniem rodziców i ich dzieci do wycieczek szkolnych. Szkoła znajdowała się w rolniczej gminie, ale była to jedna z najlepszych gmin rolniczych w Polsce. W latach 70-tych i 80-tych XX wieku, w wielkopolskiej Gminie Krzemieniewo, rozwijało się prężnie rolnictwo indywidualne; PGRy i SKRy nie szczędziły pieniędzy, a do Instytutu Zootechnicznego w Pawłowicach przybywali nawet absolwenci krakowskiej Akademii Rolniczej. Nie brakowało zatem ludzi ambitnych, pieniędzy i osób zainteresowanych poznaniem kraju. Ale jak pewnie wszędzie, trafiały się wyjątki…
Wszędzie jest tak samo.
Jeden z uczniów miał zdecydowanie mniejsze potrzeby poznawania świata i nie chciał jechać z klasą na wycieczkę. Matka tego chłopaka zwróciła się do mojej mamy, aby przekonała go do wyjazdu i zobaczenia ciekawych miejsc.
Nauczycielka poprosiła więc ucznia na rozmowę i próbując przekonać go, z całym zaangażowaniem tłumaczyła mu, że zobaczy naprawdę piękne miejsca: Pieskową Skałę z Maczugą Herkulesa, Kraków, Wieliczkę,…
Odpowiedź ucznia przeszła jej najgorsze oczekiwania:
– Łe tam, pani. Ja już byłem dwa razy w Poniecu, raz w Krzemieniewie i dwa razy w Lesznie. Po co mam jechać? Wszędzie jest tak samo.
…
Uparł się, nie pojechał.